Policzył Pan już, ile siwych włosów zawdzięcza Pan marszałkowaniu? W 2001 roku był Pan chyba jeszcze szpakowaty.
To raczej sprawa genów. Mężczyźni w mojej rodzinie szybko siwieją, choć żaden z nich
nie był marszałkiem.
Żadnego siwego włosa z tego powodu?
Ileś na pewno. Nie były to dla mnie łatwe lata.
Najważniejsze w Pańskiej karierze politycznej?
(namysł) Trudno to ocenić, bo jednak prezydentura Sopotu była moim pierwszym politycznym i samorządowym doświadczeniem. Ale chyba rzeczywiście te lata, kiedy odpowiadałem za całe województwo, były najważniejsze.
A w tym najważniejszym rozdziale najistotniejsze było wykorzystanie szansy funduszy europejskich?
Kiedy tylko zostałem marszałkiem, na pytania o to, co będzie najważniejsze w moim urzędowaniu, odpowiadałem, że przygotowanie do akcesji. To przygotowanie polegało też na zainwestowaniu w ludzi. Trzeba było zbudować wszystkie te departamenty.
Trzeba było aż tak rozbudować administrację?
To polegało nie na rozbudowywaniu administracji, tylko na inwestowaniu. W latach 2007-2013 chcemy zdobyć 5 mld 200 mln euro, czyli dwadzieścia parę miliardów złotych. A administracja kosztuje około 50 mln złotych rocznie. Razy siedem, daje to 350 mln. Jaka to proporcja do 22 miliardów? Chwileczkę, tylko wezmę kartkę papieru i to policzę.
Nie trzeba, już wierzymy.
Ostatni raport Ministerstwa Rozwoju Regionalnego stwierdza, że jesteśmy na trzecim miejscu w kraju na liście województw, które mają najwięcej sfinalizowanych kontraktów.
Województwu się to opłaciło, ale Panu nie. Marszałek, który zapewnił Pomorzu miliardy euro, przegrał w wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Po pierwsze - przegrałem z kim? Z obecnym komisarzem, który bardzo dobrze się sprawdził jako europoseł. A po drugie, przegrałem z nazwiskiem, z legendą.
Czyli z Jarosławem Wałęsą. Ale przepadł Pan też w Słupskiem, a to już było konsekwencją Pańskiej polityki.
W Słupsku rzeczywiście przegrałem z kretesem. I to mimo tego, że podjąłem decyzję, ja osobiście, która mnie bardzo dużo kosztowała, dokończenia budowy szpitala w Słupsku. Ta rozgrzebana inwestycja...
Ponad dwadzieścia lat rozgrzebana, Panie marszałku.
Samorząd wojewódzki przejął budowę dopiero w 1999 roku. I tak na nią kapało, raz dziesięć milionów, raz dwadzieścia. W końcu na jednym z posiedzeń zarządu zaproponowałem, żebyśmy zacisnęli pasa i znaleźli w budżecie wykonawcę szpitala pod klucz. To była moja inicjatywa i moja decyzja.
Cały wywiad przeczytasz w piątkowym, papierowym wydaniu "Polski Dziennika Bałtyckiego" w magazynie "Rejsy"
Jan Kozłowski urodził się 1.01.1946 roku w Wałczu. W roku 1950 wraz z rodziną przeniósł się do Gdańska. Skończył Wydział Budowy Maszyn Politechniki Gdańskiej. W latach 1969-72 był pracownikiem naukowo-dydaktycznym PG. Następnie kierownikiem w Centrum Techniki Okrętowej w Gdańsku. Był jednym z założycieli zakładowej "Solidarności". Po wprowadzeniu stanu wojennego zwolniony z pracy. W latach 1982-92 kierował firmą produkcyjno-handlową. W 1990 roku został radnym Sopotu z listy Komitetu Obywatelskiego "S". Dwa lata później został prezydentem miasta. Tę funkcję sprawował do 1998 roku, kiedy. Kolejne trzy lata spędził w Warszawie, gdzie był wiceprezesem Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu w rządzie Jerzego Buzka. Od 2002 r. był marszałkiem województwa pomorskiego. Jednocześnie pełnił funkcję szefa regionu pomorskiego PO. W ub. roku startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Zajął trzecie miejsce na liście Platformy. W związku z wyborem Janusza Lewandowskiego na komisarza - przejmuje jego mandat.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?